Płyty winylowe i ich pięć minut
Płyty winylowe wciąż powracają do łask. Ich sympatyków można podzielić na tych gromadzących płyty z czasów ich oryginalności oraz osoby wyszukujące nowych artystów, próbujących odtworzyć klimat dawnych wspomnień, zasłyszanych na ulubionym adapterze. Antykwariaty mają swoje pięć minut, regularnie odwiedzają je również młodzi ludzie, szukający po omacku płyt artystów ze wspomnień swoich rodziców. Popularną taktyką staje się tłoczenie albumów również w wersji winylowej, a odbiorców wciąż przybywa. Często są to wydania limitowane, na które czyhają kolekcjonerzy, gdyż ich wartość wzrasta w błyskawicznym tempie.
Magia przeszłości z Laną Del Rey
Wartą uwagi artystką jest zdecydowanie Lana Del Rey, oscylująca pomiędzy klasyką lat 60/70, a świeżością młodego pokolenia. Jej najnowszy album Norman Fucking Rockwell!(2019) zyskał opinię niezobowiązującego powrotu do psychodelii lat 70. To właśnie złączenie młodej energii ze znaną z przeszłości nutą melancholii sprawia, że skok w przeszłość staje się ciekawym doznaniem.
To właśnie ta subtelność, nostalgia i odrębność od współczesnych artystów sprawia, że czujemy się, jakby ten klimat towarzyszył nam od zawsze. Lana Del Rey potrafi zabrać w podróż po USA z czasów festiwali i niesfornego upojenia codziennością. Dlatego też, jej winylowe wydanie Born to Die czy NFR! byłoby doskonałym uzupełnieniem naszej winylowej biblioteczki – z pełnym poczuciem powrotu do dawnych wspomnień oraz z nutą współczesnej świeżości.